czwartek, 12 lutego 2015

Tłusty czwartek, to nawet brzmi przerażająco.

Dziś przeklęty przez wszystkie motylki dzień. Mam za sobą nieprzespaną noc, kilka godzin użerania się z ludźmi, których nienawidzę. Szlag mnie po prostu trafia. Spałam dzisiaj może 2 godziny i marudzę. Do tego zbliża mi się okres i pochłonęłabym wszystko w zasięgu mojego wzroku. Gdyby nie te cholerne pączki to wyszłabym na czysto. Siet!

Łącznie "wchłonęłam" dziś : 1323 kcal +/-. Już mogę płakać? Z ćwiczeń nici, idę spać.

środa, 11 lutego 2015

Ciągła huśtawka nastrojów.

Dzieje się coś bardzo dziwnego. Czuje się sobie totalnie obca, a zarazem najbliższa. Nie wiem czemu tak jest. Zaczęłam wątpić w siebie i we wszystko co mnie otacza. Te fałszywe twarze, które widuje codziennie. Zastanawiam się czy ludzie, którym ufam to faktycznie osoby tego godne. A co jeśli nie? A co jeśli powierzając swój najmniejszy sekret równocześnie wdaje się w destrukcyjny taniec ze strachem? A jak ze strachem to i z gniewem. Jak z gniewem, to z bezradnością. Jak z bezradnością to i z płaczem. Przecież to cecha charakterystyczna dla ludzi, że zazwyczaj stawiają na to, co dla nich najgorsze. W sumie to dziwne. Czuję, że coś jest nie tak, a zarazem widzę, że problemu nie ma. I bądź tu mądry i pisz wiersze.

Jak tam u Was aniołki? Czuje się nieco zmęczona. Odpuściłam sobie wystawę dziś.
Starym chińskim zwyczajem zainstalowałam się pod kołdrą i włączyłam offline.
Cały dzień nie robię nic poza piciem yerba mate i opiekowanie się e papierosem. Jedyne co zrobiłam to ruszyłam się na obiad, nie wiem dokładnie ile te pierogi mogly mieć, ale razem z surówką ok. 352 kcal. Na wieczór nie zamierzam jeść już nic poza pomarańczą, bo jadłam o 13 a wciąż czuje się niczym wielki, nadęty balon. Poza tym jutro tłusty czwartek, więc na 1000% zjem przynajmniej jednego pączka. Biorąc pod uwagę to, że z ćwiczeń (poza brzuszkami) na razie nici to moje odchudzanie kiepsko się zapowiada.


Ehh motylki, nie jest ciekawie, oj nie jest .. Przykre, gdy kocha się kogoś kto jest skończonym idiotą i po kilku miesiącach wciąż Cie boli brak jego obecności. Ba! To bardziej niż przykre. To tragiczne. Najgorzej jest gdy nadchodzi taki jeden wieczór (kurcze, ostatnio moje samotne noce owocują wieloma dość smutnymi wnioskami) i nagle powolnym lecz pewnym krokiem przychodzi do Ciebie myśl, że Twoje serce wciąż płonie uczuciem. Kurwa mać. Tyle wystarczy na skomentowanie tego wszystkiego. Czuje się tak cholernie słaba. Wróć. Ja w pewnych momentach kompletnie nie wiem co czuje! Tak, tak. W jednej chwili uważam, że wszystko mam poukładane a w drugiej sekundzie moje decyzje wywracają się o 180 stopni i nagle wszystko jest inne. To tak jakbym zaczęła uważać, że kawały Strasburgera są zabawne albo uznała, że mój wychowawca jest fajny. Czysty absurd. Boję się, że skończe w końcu tam gdzie nie chcę.

Żegnam kruszynki, wrócę na bloga wieczorem! Do tej pory będę na gg i asku, bo nie mam dziś nic lepszego do roboty. Kocham Was!

wtorek, 10 lutego 2015

Pierwszy (bardzo ważny!) dzień z Aną.

Cześć Kruszynki!

Dzisiaj nie mam totalnie siły na wyczerpującą notkę w której przeleje tutaj setki myśli i rzeczy, które mój dziwny mózg uważa za mądre.
Mam okropny dzień, poza kilkoma miłymi rozmowami na GG i małej "sesji'' (dzięki której swoją drogą się załamałam, na każdym zdjęciu +10 kilo, 3 podbródki a z twarzy chomik z pełnymi polikami.) Może jutro będzie lepiej to.. MOŻE coś Wam opowiem.

Natomiast tak : Dzisiejszy dzień zaliczyłabym sobie na 3. Nie byłam taka do końca fair, ale w ostateczności bilans wyszedł 550-600 kcal (bo do końca nie wiem ile było za obiad stąd +50 kcal). Aż w szoku jestem, że tak mało! Nie chce mi się pisać co, w jakich ilościach, kiedy itd.  Żal mi na to wszystko patrzeć. Płakać mi się trochę chce, bo moim celem jest zrzucić 5 kg w 2,5 tygodnia. Nie mam pojęcia jak to zrobie. Nie mam pojęcia czy w ogóle mi się uda..




niedziela, 8 lutego 2015

Rozprawa na temat ludzkości. Czyli przemyślenia przesiąknięte zapachem czarnej herbaty.

"Cicho, cicho dzieci. To nie demony, nie diabły... Gorzej. To ludzie."
~Andrzej Sapkowski – Wieża jaskółki

Cześć!
Dziś już po raz drugi, ale nie przyzwyczajajcie się! To bardziej niż pewne, że to pierwszy i ostatni raz kiedy notki pojawiły się 2 w przeciągu kilku godzin. Ok, skoro tak nie będzie.. To czemu teraz tak? Być może dlatego, że przez kilka godzin odkąd powstał mój blog, kilka godzin przez które istnieje mój ask otrzymałam tyle ciepła, że w tej chwili spokojnie mogłabym ogrzać Grenlandię i spowodować globalne ocieplenie.

Dobra, babo! Ale do czego Ty do cholery zmierzasz?

Do wielu rzeczy, ale z pewnością jestem zbyt zmęczona żeby wszystko wyjaśnić za jednym zamachem. Więc mniej więcej co jakiś czas będę wstawiała posta zupełnie z innej parafii i wyjaśniała o co mi chodzi.

Siedząc z kubkiem ulubionej czarnej herbaty doszłam do wniosku jaki ten świat rzeczywisty jest zepsuty. Jak bardzo nie mili i nie życzliwi są dla siebie ludzie. Gdzieś pomiędzy pracą, szkołą, uczelnią, domem, internatem, akademikiem, imprezami łypiemy na wszystkich spod byka. Bo przecież ten ma nie modną fryzurę, torba tamtej kobiety nie pasują do kostki brukowej po której wraca z zakupami do domu, które przecież też nam się nie podobają, bo zrobiła je w Biedronce i kupiła mleko 3%, a my murem stoimy za lidlowym 0,5%. 
Gdzieś pomiędzy obowiązkami zginęła ludzka empatia. Umarła ludzka serdeczność, a uprzejmość została zakopana żywcem. Przestajemy się cieszyć z małych rzeczy, jesteśmy coraz bardziej ograniczeni i poza czubkiem własnego nosa świata nie widzimy! W porządku, koniec narzekania. Pewnie jeszcze będę marudzić na ten temat w późniejszych wpisach, jednak czas mnie nagli, bo o 6:30 nikt za mnie nie wstanie.

Dobra, ale dalej nie wiem o co chodzi.
 Z cyklu "gdzieś dzwoni, tylko nie wiadomo w którym kościele."

Po kilku rozmowach z askowymi motylkami przypomniałam sobie za co kocham ten świat. Za co kocham te kruszyny, które są ze mną bez względu na to jaką głupotę popełniam. Nie karcą, nie krzyczą, nie karają. Świat motylków jest piękny. Jest pełny ciepłych, życzliwych osób, które są w stanie nie przespać nocy byleby Ci pomóc. Dlaczego ludzie w rzeczywistości nie potrafią tacy być? Jakby tu.. ano tak, przecież żyjemy w Polsce. Kraju kubotów i skarpetek do sandałów. Ok, zwiedziłam trochę. Jednak dochodzę do wniosku, że to nie skarpetki i sandały robią z nas zgorzkniałych gburów zamkniętych w swoich klitkach i pilnujących dobytku co by im kartofla z garnka nie ubyło. Ludzie na całym świecie zabijają w sobie uczucia. Sami tworzą to piekło na ziemi. Musze jeszcze sporo pomyśleć i 139308 razy zmienie zdanie zanim ostatecznie wypowiem się na ten temat. Jednak prowadząc powiedzmy "podwójne życie" (przyp.aut. pisząc to zdanie poczułam się jak Hanna Montana. Przeszły mnie ciarki, brr. Postaram się nie myśleć o blond peruce, która przypomina mopa, bo zaraz nie skończę tego posta) o czym to ja..? AAAA! Żyjąc w świecie Any, gdzie nikt mnie nie zna a jednocześnie przebywając z osobami kompletnie nie związanymi widzę diametralną różnicę, która dzieli te dwie rzeczywistości. Świat Any jest piękny, delikatny. Rzeczywistość jest zła, brutalna.
A Ty? Zadajesz sobie pytanie przed snem.
"Czy w rzeczywistości potrafię okazać piękno mojego serca? Jeśli nie - to gdybym zaczęła to robić, w jaki sposób wpłynęłoby to na moje życie?"
Jak brzmi Twoja odpowiedź?

Chętnie poczytam Wasze przemyślenia.
Tymczasem dobranoc Kruszynki, uciekam spać. Na temat bilansu jutro, bo podejrzewam, że z dzisiejszego przeżyłabym dwa dni, więc nawet nie liczę.  Notkę opublikuje, choć to pewne, że jutro będę ją poprawiać, bo błędów w niej od groma.

Trzymajcie się ciepło, dobranoc!

Perfekcja to cecha ludzkiego działania, nie charakteru

"Olśnienie: jestem ślepy, jestem kresem nocy: tym jestem. Między jednym a drugim przedmiotem, który widzę, wciąż tutaj, pantoflem, łóżkiem."




Witajcie!

Postanowiłam, że założę nowego bloga. Z nowymi celami, które będę realizowała ze zdwojoną siłą. Dlaczego? Ponieważ doszłam do wniosku, że muszę zmienić swoje życie. I tym razem to zrobię. Tym razem się nie poddam.Jednak ten blog będzie inny, a co! Poprzednie skupiały się przede wszystkim na Anie. Tylko ona i nic poza tym. Była moim całym światem, krainą mlekiem i miodem płynącą. Koiła moje nerwy i sprawiła, że całkowicie się w niej zatraciłam. Być motylem. Tylko o tym myślałam, tylko to się liczyło. Nie starałam się zmienić niczego poza tym. Przez to cała przemiana nie miała sensu. Nie byłam idealna pomimo tego, że byłam chuda. Wtedy porzuciłam Ane. Przeklinałam ją codziennie, kiedy kładłam się do łóżka i kiedy otwierałam oczy o poranku. "Zniszczyła moje życie" to jedyne co przychodziło mi do głowy. Mijały dni, tygodnie, miesiące aż nagle... Nastał przełom! Pewnej nocy doszłam do przerażających wniosków. To nie Ana je zniszczyła. To ja je zniszczyłam nie potrafiąc czytać jej wskazówek. Dawała mi wyraźne podpowiedzi, ale ja nie chciałam słuchać! Liczyły się tylko centymetry i kilogramy.

Tamtego wieczoru mój mózg zaczął myśleć inaczej.

Ana to nie tylko odchudzanie,

Ana to styl życia,

Ana to ideał,

Ana to perfekcja.

Perfekcja pod każdym względem. Zachowania, nauki, rodziny, wyglądu.Tym razem podchodzę do sprawy inaczej. Nie będę pisała tylko i wyłącznie o tym jak się odchudzam i ile gubię. Blog będzie moją formą pamiętnika. Nie każda notka będzie dotyczyła mojej wagi, będę umieszczała tu moje przemyślenia, moje pomysły na siebie. Będę pisać o tym co i w jaki sposób w sobie zmieniam.

Krótko o mnie? A po co? Na tym ma polegać cała magia mojego blogowania.Z każdą notatką będziecie mnie poznawać i oswajać się z moją osobą. A może za każdym razem będę inna? Może za każdym razem przypiszecie mi kogoś innego i wasze wyobrażenie będzie daleko odbiegało od tego co czytaliście wcześniej? Może czytając mojego bloga będę przypominała waszych znajomych, rodziców, brata, siostrę, sąsiada? A może Was samych? Przekonacie się nie długo.

Możecie mi coś naskrobać, przynajmniej będę miała cichą nadzieję, że ktoś czyta moje wypociny.


O! A tu możecie mnie o coś zapytać. http://ask.fm/GreasyFlames